Kobieta kobiecie wilkiem

     Wiedzieć [wiele o kobietach] to nikt nie wie, ani Freud, ani nawet one same, […] to jest jak elektryczność, nie trzeba wiedzieć, jak działa, żeby cię kopnęło.
[Carlos Ruiz Zafón]

     I kopnie, a jakże! Najmocniej jak tylko będzie umiała. Choćby ktoś ze wszystkich sił starał się zrozumieć jak ona działa. Kopnie i tak! Taka jej natura.

     Z kobietami to jest w ogóle trudna sprawa. Wszak to stworzenia absolutnie niepojęte, zagadkowe i pełne sprzeczności. Identycznie wyglądają relacje z nimi. Większość mężczyzn już dawno zarzuciła wszelkie próby nadążenia, pojęcia czy zrozumienia kobiety, z powodu daremności tychże działań. Kobiety natomiast wytrwałe są i uparcie twierdzą, że rozumieją się nawzajem. Zadanie to jednak trudne, często chciałoby się rzec – niemożliwe.

Ciekawe jest to,
że kobieta ma wręcz
niewyobrażalną umiejętność
maskowania. Kameleon? Ha!
Kameleon to przy niej
najzwyklejszy nieudacznik.

     Zwykło się mówić o przeróżnych przejawach jedności kobiet, o solidarności jajników, o zrozumieniu, jakie może oferować tylko podobnie skomplikowana przedstawicielka tej samej płci, o babskiej zmowie i prawdziwości przyjaźni jedynie między kobietami. Czy jednak powielane i powtarzane z uporem twierdzenia są jedyną, słuszną prawdą? A może w ogóle nie są prawdą? Może to przykrywka tylko, dla fałszywych, wrednych i pokrętnych kobiecych charakterków? Może mit, w który z czasem wszyscy zaczynają wierzyć, mimo że fakty świadczą o czymś zgoła odmiennym? Odpowiedź znów nie jest ani prosta, ani krótka. Ale kogo to dziwi? W końcu kobiet dotyczy, kobiety zaś i logika, prostota, przewidywalność etc. bardzo rzadko łączą się w jednym, prawdziwym zdaniu.
     Z jednej strony istotnie, wiele pięknych, prawdziwych, szczerych przyjaźni rodzi się właśnie pomiędzy kobietami. Dają sobie siebie w całości, wspierają, ocierają łzy, opowiadają o rzeczach, o których nie powiedziałyby nikomu innemu i znajdują ukojenie, spokój, szczęście… W odniesieniu do bardzo wielu kobiecych relacji prawdziwym staje się twierdzenie, że stanowią podstawę ich społecznej egzystencji. Są bowiem aspekty, których nie zrozumie nikt, tylko druga kobieta i tylko ona jest w stanie zarówno gadać, jak i słuchać do upadłego. Niestety, formuła „z jednej strony” niejako wymusza domniemanie, że jest jeszcze coś obok. I niestety, nie zawsze to „obok” jest tak różowe, słodkie i cudne jak kobieca przyjaźń na zabój.

[smartads]
     Solidarność jajników? Owszem, gdy w sporze na linii kobieta-mężczyzna trzeba opowiedzieć się po którejś stronie, zwykle można liczyć na wspomnianą „jajnikowość”. Co jednak z tego, skoro często to tylko działanie pro forma? Solidarna zaś, tylko czeka na dogodną sposobność, by wbić drugiej w tyłek choć szpilkę, a najlepiej coś o wiele boleśniejszego. Kobiety czerpią chyba niewyobrażalną przyjemność z wytykania sobie nawzajem, z obgadywania, wyśmiewania itd. Budują własne poczucie spełnienia i wartości na ilości „objechanych”, publicznie ośmieszonych, wskazanych palcem (bynajmniej nie jako wzór). Najdziwniejsze jest to, że zazwyczaj wyśmiewają publicznie nie to, co złe u drugiej, a to, czego albo nie rozumieją, albo co nie zgadza się z ich (jedynie słusznym) poglądem. Są alfami i omegami, wiedzą wszystko lepiej i gdy tylko któraś inna ośmieli się postąpić, powiedzieć, stanąć, czy choćby pomyśleć inaczej, natychmiast staje się celem ataku. Powód? Każdy dobry. Bo nie gotuje, a słoiczkuje – wyrodna, bo zasad wychowawczych się trzyma – terrorystka, bo się nie trzyma – nieudolna, bo chustuje – głupia, bo nie chustuje – zacofana, bo bajek nie pozwala oglądać – to zła i dzieciństwo zabiera, bo pozwala – to leniwa… Jakby nic innego nie robiły, tylko wymyślały nowe przymiotniki.

Dodaj komentarz