Paweł Trofimowicz Morozow

     Dzisiaj ustawodawstwo w Polsce zapewnia każdemu prawo do odmowy występowania przeciwko swoim bliskim. Do odmówienia zeznań. Do przedłożenia więzów krwi czy bliskości ponad obowiązek obywatelski. Nikt nie jest zmuszany do rozstrzygania konfliktu lojalności między rodziną a społeczeństwem. Nie żyjemy już w systemie totalitarnym. Są sytuacje, w których po prostu nikt nie musi zajmować oficjalnego stanowiska.

[smartads]
     Felieton, który przygotowywałem do październikowego numeru Skarbu Matki miał być na zupełnie inny temat. Ale zanim zdążyłem go ostatecznie dopracować. Wydarzyło się coś, co spowodowało, że zmieniłem plany. Nie byłem w stanie pisać pozytywnie i ogólnie. Czasami emocje powodują, że ręce nam latają i możemy myśleć tylko na jeden temat. Obiecuję, że tamten temat poruszę przy najbliższej okazji. Myślę, że Was, drodzy czytelnicy, zainteresuje.
     A co się wydarzyło?
     Matka moich dzieci złożyła w sądzie wniosek, żeby mój najstarszy syn zeznawał przeciwko mnie w sprawie ograniczenia moim młodszym dzieciom kontaktów z tatą. Kiedyś uważała, że moja partnerka próbuje zastąpić moim dzieciom matkę. Nigdy nie próbowała, zawsze podkreślała rolę ich matki, ale dzieci ją lubiły i to mamę bolało. Sytuacja odwróciła się, kiedy wyszła ponownie za mąż. Nagle okazało się, że ojciec to ogromny balast dla dzieci i trzeba zrobić wszystko, żeby się z namalowanego od nowa obrazka pozbyć anachronicznego elementu w postaci ojca dzieci. Przecież jest nowy, lepszy mężczyzna w życiu matki. Po co obciążać dzieci jakimiś więzami krwi?
     Emocje popychają ludzi do różnych nieprzemyślanych reakcji. Czasami wymknie się jakieś nierozsądne słowo, czasem i cała wiązanka słów. Są ludzie, którzy w afekcie mogą się posunąć do rękoczynów, a czasem i do czynów ostatecznych. Nie można tego usprawiedliwiać, ale można rozumieć mechanizmy i przyczyny. Pismo składane przez pełnomocnika w sądzie to nie jest działanie w afekcie. To pomysł, który został przemyślany, przedyskutowany, przekuty w słowa i zdania, zapisany, podpisany i złożony. Tutaj nie można się tłumaczyć emocjami czy działaniem w afekcie. Nie można powiedzieć ‘nie widziałem, pod czym się podpisywałem’. Dodatkowo wykształcenie i praktyka prawnicza pełnomocnika ma zabezpieczać przed nierozsądnymi, emocjonalnymi działaniami.
     Nie chcę tutaj prowadzić mojej prywatnej wojny. Nie chcę moich dzieci stawiać na scenie i publicznie analizować ich uczuć, działań i uwarunkowań kierujących ich uczuciami. Mam jednak gorącą prośbę do wszystkich czytelników będących rodzicami – w większości zapewne znacznie ode mnie młodszych i być może nieco mniej doświadczonych.
     Pamiętajcie, zawsze odpowiadacie za to, co robicie swojemu dziecku. Jeżeli dla zaspokojenia własnych ambicji jesteście gotowi poświęcić swoje dzieci, to poważny sygnał, że trzeba się zatrzymać i pomyśleć. Być może zagalopowaliście się, być może wola zwycięstwa przysłoniła sprawę?
     Pamiętajcie zawsze i wszędzie – dzieci trzeba kochać i nie wolno ich używać!

Mateusz Kijowski

Dodaj komentarz