Wspominki szalonej matki – część III

     Po trzech dniach wychodzimy do domu. Pobytu w szpitalu nie wspominam mile. Nudziłam się jak mops i marzyłam o własnym domu po 12 godzinach od porodu. Odbiera nas K. ze… swoją mamą. Uroczo jest (morderstwo mam w oczach). Jako, że nie pałamy do siebie sympatią, może być ciężko. Mija kolejne 12 godzin i marzę, by wróciła do siebie. Anu ma pierwszą kolkę i narastają nieporozumienia. Ja swoje, babcia swoje, K. profilaktycznie udaje, że śpi. Żyjemy 3 dni w tym dziwnym układzie, ale według babci test na rodziców „jakoś” zdaliśmy. Wnuczki jej nie uśmiercimy, z głodu nie padnie, wykąpać ją daliśmy radę, nie ważne, że przy akompaniamencie wycia obwieszczającego niezadowolenie. Babcia więc wraca do siebie.
     Uczymy się bycia rodzicami. Mnie dobija fakt 24-godzinnej mleczarni, ciągłego ulewania małej, krzyków i płaczu, brak snu. Wydaje mi się, że jej nie rozumiem, nie wiem, dlaczego płacze, skoro ma sucho, najedzona jest, w domu cicho, nikt jej nie przeszkadza. Czuję, że bycie matką polką ani łatwe ani proste nie jest. Jak na pomysłowych rodziców przystało, do snu zamiast kołysanek (karuzela w ogóle jej nie interesuje) włączamy Anu suszarkę do włosów. Szum bardzo jej się podoba, tym samym zyskuję 2 godziny cennego spokoju.

[smartads]
     W międzyczasie kontynuuję sesję na studiach. Nie zdaję egzaminu, bo nie chciałam usiąść w ławce (szwy na kroczu naprawdę nie umilają tej czynności). Jakby to w czymś przeszkadzało. Jak widać, ten pan doktor lubi studentom zaglądać głęboko w oczy, a zadzieranie głowy w moją stronę za bardzo go irytowało. Dostaję 2. Po kilku godzinach czekania na swoją kolej na tym egzaminie dostaję w gratisie zapalenie piersi. Chyba mam dość sesji, studiów, karmienia piersią i bycia matką. Marzę, żeby się wyspać, wyglądać jak człowiek, schudnąć! Po porodzie spadło mi tylko 5 kg, a przy karmieniu piersią na początku jeszcze przytyłam. U mnie zawsze na odwrót.
     Zołza nadal zasypia przy dźwiękach suszarki. Ja coraz rzadziej karmię piersią. Coraz większe alergie u małej, ciągłe ulewanie. A w konsekwencji diety eliminacyjnej rozwija się u mnie anemia, przez co podajemy preparat mlekozastępczy i chyba wszyscy jesteśmy z tego faktu zadowoleni. Sesja zaliczona w terminie. Dziewczę rozwija się prawidłowo, dużo czasu spędza, leżąc na macie, co chyba jej pasuje, bo nie wyraża buntu.
     K. wylatuje na 2 tygodnie do Szwajcarii, a ja mam ambitny plan – biorę się za odchudzanie! Ale o tym to już może innym razem…

Magda Korzańska

Część I
Część II

Dodaj komentarz