Świnka Peppa

     Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami mieszkała sobie Pewna Królewna. Była wyjątkowo urodziwa, mądra i zaradna. Wszyscy ją podziwiali i po cichu zazdrościli. Jakaż ona była cierpliwa, spokojna, wyrozumiała, empatyczna, wrażliwa. Roztaczała wokół siebie aurę dobroci i błogości. Aż chciało się chłonąć pełną piersią. Wszyscy uwielbiali przebywać w jej towarzystwie. Dużo się od niej uczyli, ale także po prostu jej obecność sprawiała, że czuli się lepiej.
     Pewna Królewna miała męża i dwójkę uroczych dzieci. Cudowną parkę. Starszego chłopca o dźwięcznym imieniu Beniamin i przecudnej urody młodszą dziewczynkę Jagnę. Jak to w Królestwach bywa, „sama” zajmowała się dziećmi. Król musiał dbać o królestwo, podwładnych, starać się o gromadzenie majątku, ten w znacznej mierze trwoniła Pewna Królewna, ale jakoś uchodziło jej to na sucho.

Po łyknięciu jednej płytki przeważnie
są zabawy w podgrupach, czytaj
demolowanie na zmianę swojego pokoju,
kuchni i salonu, czasami zahaczą o łazienkę.

     Królewskie życie jakie prowadzili, to czysta sielanka. Pewna Królewna lubiła sobie pospać, więc rano dzieciaczkami zajmowała się służba. Później szybka toaleta, masaż, fryzjer, makijaż i koło południa Pewna Królewna przejmowała kontrolę nad urwiskami. Ileż w niej było pomysłów na wesołe i ciekawe zabawy z funkcją dydaktyczną, edukacyjne pogadanki… i to ciepło jakim je darzyła. Jak to maluchy, lubiły sobie połobuzować, porywalizować i poćwiczyć na sobie różne ciosy, niemniej Pewna Królewna zawsze reagowała mądrze, sprawiedliwie i pouczająco. Jej upór i konsekwencja we wdrażaniu zasad dobrego wychowania były godne medalu. Książęta nie miały wyjścia, musiały wyrosnąć na wspaniałych, prawych ludzi.
     Ach zapomniałam dodać, że Książęta w ogóle, ale to wcale a wcale nie chorują, a tym bardziej nie lądują w szpitalach! Na pewno też nie zdejmują pieluch z kuponami w różnych przypadkowych miejscach i nie rzucają nimi w dal, krzycząc „E-e! Śmierdzi!”

[smartads]
     Takie bajki wmawia sobie, żeby nie zwariować, Umęczona Matka Polka ze znaczną nadwagą, mieszkająca tuż za rogiem. Fajnie tak uciec w krainę baśni. Chwilowo wymiotuję Świnką Peppą. Ta też bywa księżniczką albo wróżką. Potffory wyjątkowo uparły się na tą bajkę. Nie kumam, co w niej takiego wciągającego, choć zdarza mi się przysiąść na kanapie i zagapić na kilka odcinków, które Pierworodny zna już na pamięć. Ich ryje przypominają mi komunistyczne suszarki. Niemniej Prosiak potrafi nawet moją bardzo nadpobudliwą ruchowo córkę utrzymać chwilę w bezruchu. Każdego ranka pierwsze, co słyszałam to „Mleko!” Teraz: „Peppaaaa!!!!” Jak próbuję zdroworozsądkowo odwlec w czasie moment załączenia kolejnej płyty z 15 odcinkami, oglądania której absolutnie nie można przerwać w połowie, zaczyna się odsuwanie ławy i szarpanie za szafkę, w której pod kluczem znajduje się odtwarzacz dvd. Po kilku minutach szarpania, szafka przeważnie odpuszcza… To Córcia. Synek włącza mendę. Potrafi milion razy prosić „Mamusiu włącz nam Peppę, proszę, proszę, proszę, no włącz, proszę, proszę, proszę.” Generalnie po 10 minutach od pobudki mam ochotę wystrzelić się w kosmos. Wiadomo jak się kończy owa walka. Dzieci oglądają Prosiaka, a ja próbuję ogarnąć jakoś rozpoczynający się właśnie dzień i docucić się kolejnym kubkiem mocodajnego aromatycznego płynu.

Dodaj komentarz