Komu rybki temu akwarium

rybki akwariowe     Ponieważ moje dziecko ma nieograniczone pokłady miłości do zwierząt, które to pokłady naszemu jedynemu zwierzakowi w rodzinie zaczęły wychodzić kudłatym bokiem, postanowiliśmy z Niemężem kupić jej jakieś zwierzątko. Zaczęły się debaty. Kot? No w życiu! Niemąż nie cierpi. Świstak? Za drogi jak na jeden posiłek dla Gamonia. Chomik? Śmierdzi. Szczur? Też śmierdzi, ale ja uwielbiam. Niestety tutaj Niemąż stanął okoniem. Okoń? Ano właśnie. Rybki. Niewielkie, mało wymagające, niehałaśliwe, ładnie wyglądają i nie można ich zagłaskać na śmierć. Kupujemy!

Niemąż jedzie do sklepu.
Wraca bogatszy o zestaw
małego chemika do mierzenia
poziomu azotanów, PH, jakieś
kultury bakterii, uzdatniacze,
antychlory i masę innych
rzeczy, biedniejszy za to
o jakieś 200zł.

     Zakupiliśmy bojownika w kuli. Kula piękna, duża, bojownik czerwony. Dostał żwirek, roślinkę, korzonek i imię – Edgar. Pływał majestatycznie dookoła korzonka i był szczęśliwy. Potem jednak doczytałam, że kula to dla ryby zło, że zaburza rybią równowagę, że powoduje choroby, ogólne ogłupienie, depresję itd. Bojownik został więc przeniesiony do małego akwariumiku, co miało poprawić mu samopoczucie i zniwelować negatywne skutki działania kuli. Niestety Edgar miał chyba inne zdanie na ten temat, bo wziął i zdechł… To znaczy wyciągnął płetwy i przeniósł się do lepszego świata. Zrobiliśmy mu pochówek jak się patrzy, zgodnie z zasadami – popłynął do morza jedyną znaną mi drogą.
     Zołza rozpaczała. Niemąż pojechał kupić Edgara Drugiego. Wrócił z akwarium, grzałką, pompką, filtrem i jakimiś innymi, bliżej nie sprecyzowanymi urządzeniami. Dziecko zaciągnęło mnie do sklepu wybrać rybkę. Tym razem padło na Edgara w kolorze blue.
     Ponieważ nie wiedzieliśmy, czy jego poprzednik nie wywinął orła (swoją drogą, czy ryba może wywinąć orła?) chociażby z braku partnerki a nie filtra (przecież jak mówią, miłość jest solą życia) postanowiliśmy kupić mu żonę. Niemąż kazał podać czerwoną. Sprzedawca uświadomił mu, że „to czerwone to też samiec”. Zapytany o miejsce przebywania samiczek, wskazał akwarium z jakimiś płotkami. Małe to, mizerne, szare jakieś. Niemąż poprosił o „najładniejszą z tych brzydkich” i tym sposobem Edgar dostał Edgarową.
     Potem Zołza wybrała jeszcze „te żółte i te pomarańczowe, i te z kolorowymi ogonkami, i te dwie czarne, i jeszcze dwie żabki i oczywiście na koniec – niektórzy pewnie już się domyślają – ślimaka.

[smartads]
     Zatargaliśmy to wszystko do domu. Zaczęłam szykować rybkom lokum, ale coś mnie tknęło i zerknęłam w Internet. Zawsze warto zasięgnąć porady mądrzejszych od siebie. To był jednak błąd. Dowiedziałam się, że żwirek to zło, piasek jeszcze gorzej, Edgar zeżre na pewno „te z kolorowymi ogonkami”, filtr nie taki, grzałka za mała, akwarium musi mieć co najmniej 120 litrów, a poza tym musi dojrzeć. Dojrzałe akwarium? Ale o co chodzi? Okazało się, że o wodę, bakterie, parametry, coś tam musi wzrosnąć, żeby potem opaść. Niemąż pojechał do sklepu i przytargał odstaną wodę od sprzedawcy.

Dodaj komentarz