Małe zdziry

zabawki     W moim niedawnym felietonie o mamach kształtujących seksualność swoich córek pisałam:
Mamo, twoja córka będzie uprawiać seks, może wcześniej, niż byś chciała.
     Dziś chciałabym do tego wrócić, jako do punktu wyjścia niniejszego felietonu. Nie będę pisać jednak o inicjacji seksualnej, która bywa dziś udziałem coraz młodszych dzieci, a o seksualizacji tychże, która staje się ich udziałem jeszcze wcześniej, często za sprawą samych rodziców.
     Seksualizacja dzieci? Przez rodziców? Tak i tak.
Tak jak w poprzednim moim felietonie, rzecz dotyczy głównie dziewczynek i – choć nie wyłącznie, to jednak – głównie mam. Przykro mi.
     Pierwszy kamień, mniejszy, rzucę w przemysł. Producentom odzieży, zabawek, kosmetyków zależy na tym, żeby poszerzać swoją strefę wpływów, by klientów przybywało. Nie od dziś wiadomo, że dzieci są najbardziej wdzięczną grupą odbiorców. Nawet jeśli produkt nie jest do nich adresowany, to mają wpływ na wybory rodziców. O ile nie jest niczym dziwnym, że zabawki przeznaczone są dla dzieci – kwestią jest tylko ciężar gatunkowy – o tyle mnie osobiście dziwi, że dla dzieci przeznaczone są staniki z push-upem, perfumy, kosmetyki do makijażu.
seksualizacja dzieci
10-letnia Thylane Lena-Rose Blondeau w sesji dla Vogue'a

     Drugi kamień, większy, rzucę w rodziców, których to nie dziwi. Trudno mi się z nimi utożsamiać. Nie wiem, czym kieruje się matka, która kupuje biustonosz siedmiolatce. Nie wiem, czym kieruje się rodzic, który pozwala swojej dziewięcioletniej córce wyjść z domu w seksownej spódniczce. Nie potrafię zrozumieć tych, którzy nie mają nic przeciwko, gdy ich dwunastoletnia córka idzie do szkoły, wyglądając jak ulicznica.

[smartads]
     Nie chodzi o to, że jak się siedmiolatkę ubierze w mini, to ją dorwie pedofil. O co zatem chodzi? O psychikę. Małe dziewczynki wystawione na seksualne treści zawarte w bajkach, reklamach, teledyskach, etc. rozumieją, że to właśnie się liczy – seksowny wygląd, ciuchy, gadżety. Dziewczynki otoczone epatującymi seksem idolami, zabawkami, ubraniami narażone są na zaburzenia odżywiania (bulimia, anoreksja), mają niskie poczucie własnej wartości. Wcześnie rozpoczynają pożycie seksualne, które jednak nie jest satysfakcjonujące. Często zmieniają partnerów seksualnych, narażając się na zarażenie chorobami wenerycznymi, nie wspominając o ciąży. Są bardziej podatne na przemoc w związku (kwestia przemocy w związku coraz częściej dotyczy młodzieży).

Dołącz do rozmowy

5 komentarzy

  1. To wszystko prawda i zgadzam się.
    Jednak dopóki będą chętni do zakupu, dopóty ta część rynku będzie się rozwijać – niestety.
    A reklama nasycona wizualizacją owego seksualnego podejścia do dzieci wpływa przede wszystkim na rodziców, -często bardzo młodych (oczywiście nie na wszystkich).
    W sumie, więc są to reklamy przeznaczone dla Rodziców, a nie dla ich dzieci, bo to Oni podejmują decyzję o wyborze i zakupie, a dziecko założy to, w czym gustuje rodzic.
    Całe szczęście, że każdy może samodzielnie decydować o tym co wybierze, choć czasem wybór w sklepie nie jest oszałamiający.

  2. W pewnym sensie się zgadzam… Ale z drugiej strony trochę to przesada. Lalki, zawsze były 🙂 A to, że ma piersi? Ja też mam. I mojej córce też urosną. Kwestia interpretacji i zabawy z dzieckiem, tłumaczenia i kontaktu. A nie tylko dania zabawki i posadzenia przed telewizorem.
    Kurtka z ćwiekami, czy skórzana to moda. I może być naprawdę urocza i nie sugerować seksu. Nie każda dziewczynka musi chodzić w cukierkowych różach i kucykach pony/ hello kitty. Mnie się to nie podoba. Wolę, gdy dziecko wygląda jak mały dorosły. Elegancko (nie wyzywająco, bo samej mi daleko do tego stylu 😛 ), a nie słodko i kiczowato.

  3. A ja zgodzę się tak pół, na pół. Już mówię dlaczego. Lalkami Barbie, które także emanowały seksem bawiło się wiele dziewczynek, niemal każda, a czy każda została dziw… no właśnie, chyba nie.
    O ile jestem w stanie zrozumieć, że mała dziewczynka chce mieć pomalowane paznokcie i ładną fryzurę czy też własne perfumy, o tyle nie rozumiem cieni na oczach, fluidu na twarz, no chyba, że w zabawie, w modelkę, czy aktorkę, albo zakład kosmetyczny. Jednak dziecka na ulice tak umalowanego bym nie wypuścił. Rozumiem też mini odsłaniające uda, rozumiem legginsy i tunikę u dziewczynek. Jednak jeśli widzę nawet dorosłą kobietę co ma legginsy i krótką bluzkę, czy samą tunikę, czy mini na pół tyłka, to mnie to podnieca – w klubie, na striptizie, w domu, gdy jestem z własną kobietą. Jednak gdy widzę tak ubraną kobietę na ulicy to mnie to odrzuca, bo to nie jest strój na co dzień.
    Tak więc ja bym nie przesadzał. Zabawki kształtują dzieciaka, ale przede wszystkim czynią to rodzice. Co do ubrań, moim zdaniem muszą być ładne, modne, albo dobrane tak by tematycznie pasowały. Nigdy nie pojmowałem jak dziewczyna może założyć legginsy i męską bluzę, a swojego czasu była taka moda, nawet dziewczynki po kilka lat były tak ubierane. Co do zabawek, dzieci bawią się tym co jest modne, były barbie, były pokemony, ben10, spiderman. Była przemoc, pieniądze i seks, od lat i będzie. Nie możemy dzieci przed tym chować, bo to ma miejsce, w takiej rzeczywistości żyją i muszą umieć się w niej poruszać. To już nie smurfy, nie kubuś puchatek, ani muminki – dla dzieci 4-10 lat to już nie są idole, dla 1-3 latka może jeszcze tak.
    Czemu zgadzam się pół na pół. Bo ja nie widzę błędów wychowawczych w kupowaniu dodatków – zegarków, pasków, bransoletek, łańcuszków, kolczyków, pomadek bezbarwnych czy też lakierów do paznokci. Ćwieków też nie utożsamiałbym z BDSM – nie każdy kto nosi ćwieki, wie o takim perwersyjnym seksie, nie wie nawet o jego istnieniu. Mój syn ma bransoletę z ćwiekami – chciał, bo moja żona też podobną miała. Nosi ją do jednego ubrania, bo tylko do jednego jej pasuje. Mały do bransolety chciał jeszcze pasek z ćwiekami. I ja nie widzę w tym nic złego. Co tyczy się dzieci 12 lat – to już nastolatki, nic dziwnego, że pierwszy raz się malują, całują, nic dziwnego, że 14-16 latki już zaczynają uprawiać seks. Nie można zabraniać jawnie, można ostrzegać nauczać, mówić o antykoncepcji. Z dzieckiem nie jesteśmy 24 na dobę, nie może być zahukane, ono idzie do rówieśników, musi mieć z nimi wspólny język bo inaczej nie czułoby się szczęśliwe.
    Mam jednak realny przykład, z życia wzięty. Dziewczyna, która była chłopczycą, chodziła w bluzach, jeździła na desce, uprawiała boks pierwszy raz seks uprawiała w wieku 14 lat i nie był to jednorazowy raz, była z tym chłopakiem długo, czynili to regularnie, nie zaszła w niechcianą ciąże, nie żałuje tego posunięcia. Dziś jest kobietą 20 letnią, ma męża, ubiera się kobieco, czasami tak, że przyciąga wzrok facetów na ulicy, innym razem skromnie, jeszcze innym jest w dresie. Znam też kobietę co zawsze była ubrana jak laleczka, od dzieciaka jak obiekt seksualny, bo matka ją tak szykowała. Dziewczyna swój pierwszy raz przeżyła po ślubie, z miłości. Tak więc to czym się bawimy, w jakim środowisku żyjemy, jak ubieramy, nawet to jak nas wychowują czasami nie waży na naszych losach, nie wróży kim będziemy w przyszłości. Dziecko to taki sam człowiek jak dorosły, tyle, że mniejszy. Niejeden dzieciak przeżył znacznie więcej niż kilku dorosłych razem wziętych, więcej widział, ma większe doświadczenie życiowe. Dzieci tak jak dorośli dokonują wyboru. My możemy ich nakierowywać, pomagać, karać, ale jakim torem pójdą przede wszystkim zależy od nich samych, to jest ich własny, osobisty wybór, poparty ich sposobem rozumowania, ich wartościami, ich poglądami, które mogą być zupełnie inne od naszych.

    1. Ad. barbie. Odnoszę wrażenie, że lalka barbie jest pewną granicą. Ona i tak była, jak piszesz, ociekająca seksem. Co, jeśli zrobimy coś bardziej wyzywającego niż barbie? Według mnie osiągniemy coś, co jest przegięciem.
      Trochę chybione są przykłady z życia, które podałeś. Mój tekst dotyczy współczesnych dzieci, nie tych, które kiedyś były jakieś, a teraz są dorosłe. Seksualizacja dzieci to współczesny wynalazek.
      Nie piszę również o nastolatkach, które się malują. Mam na myśli dziewczynki, które mają 6-7 lat i domagają się biustonoszy, mam na myśli dziewczynki ośmioletnie, które inspirowane np. modą na lalki monster high malują się, chcą nosić mini. Mam na myśli przedszkolaki, które „od święta” stukają obcasami i czują się jak Doda.
      I masz rację, że to rodzice kształtują dzieci, a nie zabawki. Ale to rodzice te zabawki kupują. To rodzice pozwalają swoim 12-letnim córkom wyjść na ulicę wyglądając jak ulicznica.
      Oczywiście, nie możemy być ze swoimi dziećmi non stop i chronić ich przed wszystkim. Ale dla mnie niedopuszczalne jest wystawianie dzieci na wpływ seksualizacji, uleganie zachciankom dzieci, podyktowanym reklamami, modami i normami dyktowanymi przez media.
      Jak patrzę na swoich synów, nie widzę problemu. Ale gdy widzę dziewczynę, która popiernicza do szkoły w butach na obcasach, dodatkowo mając koślawe stopy i człapiąc jak kaczka, to już ten problem widzę. Widzę ten problem, gdy moi dorośli znajomi, faceci, nie wiedzą, co myśleć, gdy mijają na ulicy dziewczynki, których wiek trudno określić ze względu na wyzywający strój i kompletny makijaż. Widzę ten problem, słysząc, że głównym tematem trzynastolatek są diety.
      Tak, zabawki, ciuchy, reklamy, bajki nie są głównym problemem. Głównym problemem są rodzice, którzy nie widzą problemu.

Dodaj komentarz