Tolerancyjny NACZELNIK

     Aby stworzyć odpowiedni klimat, rozpocznę od semantycznego wdrożenia tematu. Temat mej perory oscylował będzie w okolicy tolerancji, akceptacji, wyrozumiałości, poszanowania inności. Czym jest tolerancja?
Tolerancja [łac. tolerantia ‘cierpliwość’, ‘wytrwałość’], socjol. postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na praktykowanie sposobu życia, którego zdecydowanie nie aprobujemy, a więc zgody na to, aby zbiorowość, której jesteśmy członkami, była wewnętrznie zróżnicowana pod istotnymi dla nas względami. Tak głosi encyklopedia PWN.
     Jest w nas zgoda na to, że gdzieś tam są ludzie wyznający inne religie, że w naszym kraju żyją obcokrajowcy, po ulicach chodzą panowie i panie o innej karnacji. Uśmiechamy się z pobłażaniem, gdy widzimy kogoś ubranego jak dziwoląg, z zaciekawieniem gapimy się na cudze tatuaże i kolczyki połyskujące w obrębie twarzy. Nawet nie bardzo nam przeszkadza, że koleżanka sąsiadki córki popiera inną partię polityczną, niż byśmy sobie życzyli.
     Tolerancja jest wdzięcznym obiektem badań socjologów. Jak się tak pochylić nad nią troszeczkę, to się okazuje, że nie jest tak, że ona jest, albo jej nie ma. O nie, nie. To by było zbyt proste i nie byłoby czego badać. A tak, to proszę bardzo – nawet jeśli ktoś deklaruje, że jest osobą tolerancyjną, to jego tolerancja ma różne natężenie. Od czego zależy natężenie tolerancji obiektu badania? W tym konkretnym akapicie pragnę pochylić się nad jedną zmienną. Wyobraźmy sobie zatem obiekt badań (osobnik X) i jego tolerancję, która przedstawiona jest w formie okręgu o określonym promieniu (odległość, która dosłownie i w przenośni dzieli obiekt od inności). Im dłuższy promień koła tolerancji, tym ta tolerancja (dla danej cechy) większa. Im promień koła tolerancji krótszy, tym mniejszą tolerancją osobnik X grzeszy. Innymi słowy, im problem jest dalej od nas (dotyczy innego kraju, innego miasta, innej grupy społecznej, dalszej rodziny), tym jesteśmy dla problemu bardziej tolerancyjni.
     Zadajmy wyimaginowanemu osobnikowi X, zwanemu dalej respondentem, pytanie, mające określić ogrom tolerancji, jaką nosi w sobie.
– Panie respondencie, pan tolerancyjny jest tak w ogóle?
– Oj tak, bardzo nawet.
– I nie przeszkadzają panu czarni obcokrajowcy mieszkający w naszym kraju?
– Nie, skądże znów, ja tolerancyjny jestem.
– Nie przeszkadzałby panu, panie respondencie, taki czarnoskóry obcokrajowiec pracujący razem z panem?
– No nie, jakby to nie był obibok, to nie. Bo ja tolerancyjny jestem.
– A gdyby syn sąsiada ożenił się z czarną kobietą, panie respondencie…?
– Wiadomo, miłość nie wybiera, mówi się trudno, byle dobra kobieta była, bo ja tolerancyjny jestem.
– Mhm, a gdyby pana córka, Małgosia, przedstawiła panu, panie respondencie, czarnoskórego narzeczonego?
– Eeeee no bez przesady. Co ludzie powiedzą?
I tak oto na przykładzie naszego pana respondenta widzimy, że wszystko super, dopóki inność trzyma się od nas z daleka. Im jest bliżej, tym bardziej drżą respondentowi nogi w kolanach.

[smartads]
     Ile jest w tobie, drogi rodzicu, tolerancji na inność, która jest lub stanie się udziałem twoich dzieci? Jak chętnie kupisz synkowi wymarzoną lalkę? Już na tym etapie zaczyna się gorączkowe rozważanie, czy aby na pewno z nim wszystko w porządku i czy da ci w przyszłości wnuki, czy jednak przedstawi swego partnera i będzie prosił o zrozumienie. A to tylko lalka… Może jednak miś? Nie? Lalka koniecznie? Jeśli nawet w środku czujesz lęk, to czy zdobędziesz się na zakup lalki? Wytłumaczysz, że każdy może bawić się tym, co lubi, niezależnie od płci, czy spróbujesz syna przekonać, że samochód jest lepszą zabawką dla niego?

Dodaj komentarz