Szalona matka z ADHD

     Życie z ADHD nie jest łatwe ani dla dziecka, ani dla dorosłego. Praktycznie każdy bierze dziecko za rozpuszczonego gnojka, a dorosłego za śmierdzącego lenia, który szuka wymówki, by w pracy sobie ułatwić życie.

     Sama mam nadpobudliwość psychoruchową, zdiagnozowaną dopiero pod koniec podstawówki i tylko dzięki jednej nauczycielce, która widziała, że moje nieuważanie na lekcjach jest reakcją na bodźce. Trafiłam do poradni pedagogiczno-psychologicznej i zaczęło się sprawdzanie. Tych 15 lat temu ADHD było czymś nowym i bardzo mało znanym. A jak coś jest nieznane, to i nie jest akceptowane. Tak to już w naszym pokręconym społeczeństwie bywa.

W poradni powiedziano mojej mamie,
że leki powinnam zacząć brać w miarę
szybko, abym nie utrudniała życia innym
dzieciom w klasie. Wspomniała też,
że dzieci z ADHD najczęściej dostają
indywidualny tok nauczania, bo dla
wszystkich tak jest najlepiej.

     Po roku intensywnych testów i udowadniania, że nie jestem wielbłądem, do rąk mamy trafiło zaświadczenie, że jej córka – czyli ja – ma nadpobudliwość psychoruchową z BARDZO dużym deficytem uwagi. Do dziś nie wiem, czym się różni deficyt uwagi od bardzo dużego deficytu, ale tak na owym zaświadczeniu zostało zapisane. Raczej mało miła pani psycholog uświadomiła moją mamę, że wydała na świat wadliwy egzemplarz dziecka, mało inteligentny (jakby jedno z drugim było jakoś powiązane), że od razu niech przygotuje mnie do nauki w zawodówce. Raczyła również wyrazić opinię, że będzie zadowolona jeśli uda mi się skończyć zawodówkę. Na wieść o moich marzeniach o studiowaniu na akademii wychowania fizycznego psycholożka wybuchnęła gromkim śmiechem, nawet nie przepraszając za brak profesjonalizmu ze swej strony.
     Mam nadzieję, że rozczarowałam ją bardzo. Zawodówki nigdy nie brałam pod uwagę . Skończyłam liceum i studia też. No taka już jestem od dziecka – na przekór. Zawsze mogę zwalić na tę nieszczęsną nadpobudliwość przecież.
     W poradni powiedziano mojej mamie, że leki powinnam zacząć brać w miarę szybko, abym nie utrudniała życia innym dzieciom w klasie. Wspomniała też, że dzieci z ADHD najczęściej dostają indywidualny tok nauczania, bo dla wszystkich tak jest najlepiej. Szkoda, że ci „wszyscy” to nie to jedno dziecko, które i tak ma przekichane, bo do końca szkoły, do jakiejkolwiek by nie poszło, ma łatkę tego problematycznego. W naszym kraju pomimo XXI wieku dzieci z ADHD nadal najchętniej zamykano by w izolacji, w domu, niech nie przeszkadzają na lekcjach i nie mają kontaktu z rówieśnikami. Takie wyobcowane dziecko na pewno łatwiej przechodzi później procesy integracyjne – pogratulować tylko pomysłowości temu, który za taki zamysł jest odpowiedzialny.

[smartads]
     Z jednej strony wykluczenie ze środowiska rówieśniczego, bo z nim/nią wieczne problemy, nie uważa, bije, itd. Z drugiej strony opinie jakoby dzieciakowi potrzebny był pas na tyłek, od razu by mu nadpobudliwość zniknęła. I tak źle i tak nie dobrze. Szkoda, że dziecko z tym problemem, zamiast na pomoc, może najczęściej liczyć na negatywne nastawienie i niewybredne komentarze. I to – o zgrozo – często od nauczycieli, którzy w szkole powinni być oparciem.
     Miałam szczęście, że trafiałam na pedagogów, którzy potrafili do mnie „dotrzeć”, nie skreślając mnie od ręki za wiercenie się w ławce i częste nieuważanie. Jestem im ogromnie wdzięczna, bo pewnie gdyby nie oni, zniechęcona zrezygnowałabym z marzeń o studiach.
     Dajmy szansę dziecku i dorosłemu z nadpobudliwością, nie odwalajmy za nich roboty, bo „tacy biedni, chorzy”, ale pozwólmy im działać.

Dołącz do rozmowy

3 komentarze

  1. Zabawne, ale z tego co tutaj wyczytałem wychodzi, że moja żona też musiała mieć ADHD w dzieciństwie, choć nigdy nie miała na to zaświadczenia. Ona też nie dotrzymuje terminów, zawsze się spóźnia, wpada w złość, kreśli krzyżyki na liście zadań, bo wtedy jej się łatwiej pracuje, też zanim sprawdzi mi stan konta przez internet to wejdzie na co najmniej dwie inne strony. Dla niej problemem największym w szkole były własnie prace domowe i robienie tego samego 45 minut, np działania, a że matematykę umiała, szybko pojmowała, to po 2 działaniach rozwiązanych dobrze już przeszkadzała innym. W rezultacie szkoły nie skończyła, nauczyciele ją skreślili, głównie w średniej. Jednak w życiu poradziła sobie całkiem nieźle. Nauczyła się z tymi swoimi wadami żyć, ja nauczyłem się je tolerować, tak jak ona moje. Jednak ciekawe, czy to jest dziedziczne?

  2. Moja córa ma ADHD, czeka nas żmudna terapia, nauka nad nią i razem z nią. Boję się reakcji rodziców w szkole do której uczęszcza na razie do klasy „0”.
    „jestem gadułą nieprzeciętną. Nie umiem też przegrywać i bardzo szybko się denerwuję” to są słowa o mojej córce i jeszcze kilka innych, w sumie 3/4 tekstu jest opisane o niej chociaż ma dopiero 6 lat.
    Ważne jest żeby zrozumieć że ADHD – nadpobudliwość z deficytem uwagi- to nie jest złe wychowanie ale CHOROBA

Dodaj komentarz