KURturalnie, wKURZająco, KURiozalnie

     Królowa Matka (taką ksywkę nadał Wszechmogący swojej teściowej, ciekawe czemu się przyjęła?) zniknęła gdzieś i mierzyła chustki na głowę. Miała bardzo trudne decyzje do podjęcia. Czy jej w tym dobrze? Czy jej to pasuje? A jaki kolor? A czy to jej się przyda? A gdzie ona będzie w tym chodzić? Typowe kobiece przemyślenia zakupowe. Chwilowo jestem zupełnie niekobieca. Odkąd zostałam podwójną mamą, nie pozwalam sobie na luksus, jakim są niewątpliwie przemyślenia zakupowe. Chapię, co mi w łapy wpadnie i do kasy. Królowa Matka raczej nigdzie z nami nie wychodzi, stąd nieświadoma zagrożeń, kontemplowała.


     Nie wiem czemu alejkę z tanimi t-shirtami przenieśli na sam koniec sklepu? Normalnie czułam się jak Syzyf, co tylko udało mi się do niej zbliżyć, musiałam zawracać, bo a) Pierworodny wjechał w jakąś boczną alejkę rowerkiem i zniknął mi z oczu, b) Klucha dorwała koszyk z piłkami i spodobało jej się rzucanie nimi w różnych kierunkach, c) Młody wyjechał z bocznej alejki i wszedł w zasięg mojego widzenia peryferycznego, za to córcia wbiegła w boczną alejkę. W końcu udało mi się wskoczyć wielkim susem w alejkę z bluzkami, dorwałam pierwszą lepszą i włączyłam skanowanie przestrzeni pod kątem przebieralni. Cholera, wykryto. Na końcu alejki. Nie dam rady. Mam ochotę zmienić bluzkę na środku i w dupie mieć, co sobie ludzie pomyślą. Jestem zmęczona, wściekła i ociekam moczem. Hamuję się jednak. Dzieciaki we dwójkę dorwały się do kosza z piłkami, zaczynam tracić i tak wątłą cierpliwość i opanowanie. Łaskawie Królowa Matka dostojnym krokiem wynurza się z alejki z chustkami. Eureka! Daję jej znaki na migi z drugiego końca sklepu, żeby ogarnęła maluchy, które radośnie rozrzucają piłki po sklepie, bo ja idę się przebrać.

[smartads]
     Nie wiem czemu w sytuacjach ekstremalnych moje dzieci dostają małpiego rozumu. Kluska złapała fazę na uciekanie. Bawiło ją to do łez. Nas trochę mniej. Babcia błagalnym wzrokiem prosi „wyjdźmy już stąd”. W międzyczasie Pierworodny zgubił się na rowerku trzy razy. Młoda zwiewała non stop. Problem pojawił się, jak babcia pobiegła za Benkiem, a Kluska odkryła, że można schrzanić za kasy. Moja wrodzona uczciwość i poprawność, nie pozwoliła mi polecieć za nią w niezapłaconej koszulce. Na szczęście Benek z babcią wyłonili się i znowu na migi zamieniłyśmy się dziećmi. Kluska doniesiona, skończyła pod moją pachą. Wierzgała, darła się, wymachiwała łapami. Słodziutka księżniczka. Później jeszcze trochę pozawstydzali Królową, rozchylając kotary przymierzalni, jak akurat była rozebrana. Uspokoili się nieco w alejce z butami. Pozdejmowali swoje buty, porozrzucali w promieniu zaledwie dwóch metrów i ruszyli w półki mierzyć nowe. Nie przesadzając z piętnaście par zrzucili. Ale mieli zajęcie i nie uciekali. Nie śmiałam im zabraniać.
     W tym miejscu pragnę serdecznie i szczerze przeprosić Personel Decathlonu za nasze skandaliczne zachowanie. Po wyjściu ze sklepu wpuściłyśmy szarańczę na ogrodzone boisko z pseudotrawą i kijami z piłkami na sznurkach. Same opadłyśmy ciężko na ławy. Łapałyśmy oddech i uspokajałyśmy nerwy dobre dziesięć minut. Od tamtej pory Królowa Matka nie dzwoni i nie tęskni za wnuczkami.

Dodaj komentarz